Kochani,
przedstawiam Wam pełną wersję mojego wywiadu, który pojawił się dziś w gazecie WPROST. Dziennikarze, w ostatniej chwili, postanowili go “okroić”, jednak ja chciałabym podzielić się z Wami wszystkimi moimi myślami .
Pełny wywiad tylko na DODAQUEEN.COM!
DODA.
RENATA KIM: PODOBA CI SIĘ ROLA POLSKIEJ MATKI TERESY?
DODA*: Nie gram roli matki Teresy. Ja po prostu chcę uratować życie swojemu narzeczonemu i przy okazji wykorzystać to, że jestem popularna i uratować życie innym ludziom. To wszystko. Nie jestem żadną matką Teresą. Nadal jestem wyuzdana, prowokacyjna i nadal jestem skandalistką. Ale jedno nie wyklucza drugiego.
ALE CZUESZ SATYSFAKCĘ, GDY SŁYSZYSZ, ŻE WYKREOWAŁAŚ MODĘ NA BYCIE DAWCĄ SZPIKU KOSTNEGO?
Nie. Czułabym satysfakcję, gdyby pacjent leżący w sali obok ADAMA powiedział: Doda, dzięki, właśnie idę na przeszczep, bo dzięki tobie i Adamowi znalazł się dla mnie dawca szpiku. Pamiętam, jak pierwszego dnia po diagnozie wyszłam z pokoju Adama i opadłam z sił, kucnęłam w korytarzu i siedziałam tam ze spuszczoną głową. Przechodziła pani odwiedzająca swojego męża, pogłaskała mnie po głowie i poszła dalej. To wystarczyło. Zdrowie jest jedyną rzeczą w życiu, w której naprawdę liczy się solidarność z drugim człowiekiem. Dlatego nawołuję o solidarność prosząc o rejestrowanie się w bankach szpiku kostnego.
PODOBNO ZACZĘŁO SIĘ OD SMS-A WYSŁANEGO DO NABLIŻSZYCH ZNAJOMYCH, Z PROŚBĄ, BY ZAREJESTROWALI SIĘ JAKO POTENCJALNI DAWCY SZPIKU KOSTNEGO.
Zaraz po tym, jak Adam publicznie przyznał, że jest chory na białaczkę, zgłosiło się do mnie mnóstwo fundacji, które chciały, żebym POD ICH PATRONATEM ZBIERAŁA DAWCÓW.. Wybrałam największą i najbardziej polecaną przez lekarzy, czyli DKMS. Umówiłam się z jej szefową na kolację i ona zaczęła mi opowiadać, jak wygląda zachorowalność na białaczkę w Polsce. Siedziałam tam i szczęka mi coraz niżej opadała ze zdziwienia, bo wcześniej nie zdawałam sobie sprawy ze skali problemu. Dowiedziałam się, że na białaczkę zapada kilkadziesiąt tysięcy ludzi rocznie, więc szybko sobie wyliczyłam, że co godzinę ktoś nowy zaczyna chorować. I w pewnym momencie tak zupełnie spontanicznie wysłałam SMS-a do 20-30 znajomych osób. Napisałam: „Adam jest chory na białaczkę, potrzebuje szpiku i JEŻELI CHCESZ URATOWAĆ ŻYCIE, to zarejestruj się na stronie WWW.dkms.pl, przekaż dalej. Proszę o pomoc, Doda”. To było dokładnie 6 SIERPNIA, KILKA DNI po tym, jak pojechaliśmy z Adamem do szpitala.
I W CIĄGU DWÓCH MIESIĘCY, JAKIE MINĘŁY OD TAMTEJ CHWILI, NA STRONIE FUNDACJI ZAREJESTROWAŁO SIĘ 90 TYSIĘCY OSÓB.
Teraz już sto tysięcy. I pewnie RÓWNIE DUŻO na stronach innych fundacji, które też prowadzą banki dawców szpiku kostnego.
ALE WIESZ, ŻE DLA POŁOWY CHORYCH NA BIAŁACZKĘ POLAKÓW NIE ZNAJDUJE SIĘ DAWCA?
Słabe, co? Tak, wiem. Szefowa DKMS-u opowiadała mi jeszcze coś gorszego: często w bazie danych rejestrują się 19-latki, a później matka odbiera telefon z fundacji i mówi: sorry, córka ma teraz maturę, nie będzie się bawić w jakieś przeszczepy. A to jest jedyna osoba na milion, która może być dawcą dla konkretnego chorego. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że ich decyzja może komuś odebrać szansę na życie. Gdyby coś takiego przydarzyło się Nergalowi, to uwierz mi, przejadę się do tego maturzysty i jego mamy i oboje szybko zmienią zdanie. Pojadę, zastukam do drzwi i przekonam w ten czy inny sposób. I UWIERZ MI, ja mam dar przekonywania (ŚMIECH).
KIEDY ZORIENTOWALIŚCIE SIĘ, ŻE ADAM JEST CHORY?
Byliśmy na urlopie w Grecji, panował okropny upał, a on nie mógł oddychać, od dwóch tygodni miał temperaturę 38 stopni. Wróciliśmy do Polski, ale objawy nie ustępowały. Myśleliśmy, że złapał jakąś tropikalną bakterię, bo przecież jeździ z Behemothem na koncerty po całym świecie. Więc pojechaliśmy do szpitala zajmującego się leczeniem chorób tropikalnych, a tam lekarze tylko spojrzeli na Adama i już go nie wypuścili. Wszystkie objawy, które dla mnie, domorosłej doktor Quinn, wyglądały na chorobę tropikalną, były klasycznymi objawami białaczki.
JAK PRZYJĘŁAŚ TĘ DIAGNOZĘ?
Dobrze. Na klatę. Nie miałam myśli: Boże, dlaczego on? Dlaczego to nas spotkało? Dlaczego teraz? Nic w tym stylu. Jest białaczka, walczymy z nią.
CO DOKŁADNIE ZNACZYŁO: WALCZYMY?
Że od tej jednej chwili całe działanie jest skoncentrowane tylko na jednym: żeby Adam wyzdrowiał. Ja mam zajebisty materiał na płytę, która miała wyjść zaraz po wakacjach. Zaplanowana była już nawet sesja zdjęciowa do tej płyty, siedem kosmicznych okładek i wyczesany teledysk. Wszystko rzuciłam w kąt, nic mnie nie interesowało. Moja firma fonograficzna załamała ręce, ale miałam to w nosie. Nie zrezygnowałam tylko z koncertów, bo to jest jedyny moment, kiedy nie myślę o chorobie Adama. Jestem tylko ja i moi fani. Kiedy kończę występ, czuje się, jakbym przyjęła ogromną dawkę energii, pięć litrów glukozy, mega power. Ale poza tym nie myślę o niczym innym. Wiem, że jeśli dam się zdekoncentrować, przegram. Nie mogę pozwolić, by rządziły mną stres, adrenalina czy złość. Adam ma fanów na całym świecie i za całego świata nie dostał ani jednego meila, dosłownie ani jednego, w którym ktoś życzyłby mu źle. Ludzie mieszkający za granicę zapisują się w DKMS-ie jako potencjalni dawcy. A w Polsce co drugi email, jaki ludzie wysyłają Adamowi, brzmi: zdechnij, dlaczego jeszcze żyjesz?, pan Bóg cię pokarał albo nawet: jakbym mógł, sam bym cię zatruł. NIE MA TO, JAK DZIAŁAC ZGODNIE Z IDEĄ CHRZEŚCIJAŃSTWA.
CO NERGAL ROBI, CZYTAJĄC TAKIE LISTY?
Nic, śmieje się. Chociaż nie wierzę, że coś z tych świństw nie zostaje mu w głowie. Na pewno jest mu przykro. A ja wściekam się i wkurzam. To jest właśnie dekoncentracja, na którą nie mogę sobie pozwolić.
PEWNIE PROGRAMY W RODZAJU SŁYNNEJ JUŻ „MISJI SPECJALNEJ”, W KTÓREJ NIESŁUSZNIE ZARZUCONO CI, ŻE PROMUJESZ ODDAWANIE POLSKIEGO SZPIKU NIEMCOM, TEŻ MOCNO CIĘ DEKONCENTRUJĄ?
Małe zachowanie małych ludzi. Staram się być ponad to i pamiętać, że wszystkie tego typu absurdy przede wszystkim odbijają się na chorych. To jest sianie nienawiści i tworzenie sztucznych fobii narodowych. Walka o zdrowie powinna nas jednoczyć, a nie dzielić. Dzięki temu, że DKMS ma dostęp do międzynarodowej Bazy Dawców Szpiku, mnóstwo polskich pacjentów ze względu na śmiesznie małą bazę polskich dawców, zostało wyleczonych, także m. in. niemieckim szpikiem i proszę mi uwierzyć chorego najmniej interesuje, z której strony świata ktoś uratuje mu życie, a zapisując się w DKMS-ie możemy zrewanżować się potrzebującym również z innego kraju. Zdrowie nie ma narodowości.
TAKA SYTUACJA TO TEST DLA WSZYSTKICH TWOICH PRZYJACIÓŁ?
Przede wszystkim pragnę podziękować mediom i instytucjom, które wspierają moją akcję, a także wszystkim bliskim, którzy stanęli na wysokości zadania. Taki dramat to swoisty test na bezinteresowną przyjaźń. Niestety kilka osób, na które liczyłam, mnie zawiodło. Także z takiej sytuacji potrafię wyciągnąć pozytywne wnioski, bo jest ona drastycznym sitem, dzięki któremu widać czarno na białym, kto zasługuje na miano przyjaciela- niektórzy całe życie nieświadomie egzystują w obłudnej relacji, odcedziłam, zostały tylko szlachetne kamienie, i to ile, naszyjnik do pasa (śmiech).
WIĘKSZOŚĆ LUDZI, KTÓRZY DOSTAJĄ GROŹNIE BRZMIĄCĄ DIAGNOZĘ, NATYCHMIAST RZUCA SIĘ DO INTERNETU, BY SZUKAĆ INFORMACJI O TEJ CHOROBIE. WY TEŻTAK ZROBILIŚCIE?
Nie. Nie dajemy się zwariować. Myślimy: jest tak i tak, a teraz co z tym trzeba zrobić? Zdaliśmy się na lekarzy i na leczenie, które zaproponowali. Wszyscy pytają, dlaczego nie leczymy Adama w Szwajcarii albo gdzieś indziej za granicą. A my uważamy, że to byłaby głupota. Po pierwsze, w Szwajcarii jest dokładnie taka sama chemia i taki sam sposób jej podawania. Po drugie, w Szwajcarii nie mogłabym z nim siedzieć 12 godzin na dobę, nie mogłaby do niego codziennie przychodzić mama, nie mógłby zagrać na gitarze z kolegą, który wpadłby na chwilę do szpitala, nie mógłby obejrzeć polskiej telewizji. Jesteś chory na obczyźnie i nikogo bliskiego wśród szpitalnego personelu. Komfort psychiczny i wsparcie bliskich to polowa sukcesu.
ROZMAWIACIE Z LEKARZAMI O ROKOWANIACH?
No co ty? Żaden lekarz nie powie, jakie są rokowania w przypadku białaczki. On może jedynie powiedzieć, co będzie za TYDZIEŃ, MIESIĄC, najdalej PÓŁ ROKU. Są przypadki, gdy chory wychodzi ze szpitala po chemii i jest całkiem zdrowy, a są i takie, że nie pomaga kilka przeszczepów.
I NIE PYTALIŚCIE: PANIE DOKTORZE, JAKIE SĄ SZANSE ADAMA? CO Z NIM BĘDZIE?
Nie, w ogóle. To może bardzo ludzki odruch, ale ani ja, ani Adam go nie mamy. Adam miałby chodzić do lekarza, pytając, co z nim będzie? On wie lepiej, to jest jego organizm. I to od niego zależy, czy wyzdrowieje. Codziennie mu to powtarzam i on mi wierzy. Siła autosugestii jest wielka. To niesamowite, ile negatywnych rzeczy we własnym organizmie można zwalczyć tylko przy pomocy własnego myślenia. Jesteś panem swojego organizmu i to ty decydujesz, co się z nim dzieje. Dlatego ani przez sekundę nie wątpiłam, że Adam wyzdrowieje. Choć oczywiście jest mi przykro i cierpię, gdy on cierpi. Kiedy przychodzę do szpitala i widzę to wszystko, czuję wręcz fizyczny ból.
CO TAM WIDZISZ?
Śmierć co drugi dzień, ból, gorączki, wszystko. Ale w ogóle o tym nie myślę. Nie chcę myśleć. Co mi da takie myślenie? Ja dostrzegam same plusy tej sytuacji.
TERAZ UDAJESZ CHOJRAKA. JAKIE MOGĄ BYĆ PLUSY ZACHOROWANIA NA BIAŁACZKĘ?
Na przykład dobrze się stało, że pojechaliśmy na tę wycieczkę do Grecji. Bo Adam nie poszedłby do lekarza, tylko chodziłby jeszcze miesiąc taki osłabiony i gorączkujący, może nawet grałby koncerty. A przez te greckie upały szybciej się zorientowaliśmy, że coś jest nie tak. I szybko pojechaliśmy do szpitala, gdzie go zdiagnozowano i rozpoczęto leczenie. Po drugie, wiemy, że białaczka jest jak loteria: dzisiaj ja mogę zachorować, jutro ty, a co godzinę ktoś nowy. I tu jest kolejny plus: Adam naprawdę strasznie się cieszy, że może pomóc tylu ludziom. Dzięki temu, że on leży w szpitalu, tylu ludzi wyzdrowieje. To jest dla niego bezcenne. Pamiętajmy, że on jest niewierzący, więc nie ma mowy o myśleniu: o, to został zesłane, mam w życiu coś do zrobienia czy coś takiego. Nie. Adam myśli tak: przytrafiło się to mnie, więc zrobię wszystko, by z tego wyciągnąć coś dobrego. Jeśli mogę komuś pomóc, zrobię to. Nie dlatego, że tak mu każe dekalog, religia, czy Bóg. Robi tak z chęci, a nie z lęku przed karą boską czy w nadziei na nagrodę.
NERGAL PRZECHODZI JUŻ TRZECIĄ CHEMIOTERAPIĘ, JAK JĄ ZNOSI?
Chyba dobrze. Chociaż trzeba wiedzieć, że nie ma dobrego znoszenia chemii, bo to trucizna, która wchodzi do organizmu i całkowicie go pustoszy. Jedyne, o co Adam prosił, to żeby dać mu jakiś środek, dzięki któremu nie będzie wymiotował. Dostał i spoko. Kiedy jestem w Gdańsku, siedzę u niego cały dzień w szpitalu i jest fajnie.
CO ROBICIE?
A co się robi ze swoim facetem w wolną niedzielę? Byczymy się, wygłupiamy, oglądamy głupie programy, gramy w gry i karty, CZYTAMY KSIĄŻKI, śpimy, przytulamy.
WYRĘCZASZ PIELĘGNIARKI ?
No co ty? Ja mówię, Adaś, zrób mi kanapkę, bo głodna jestem. I robi (śmiech).
ROZMAWIACIE O JEGO CHOROBIE?
Cały czas, codziennie. Nie ma innego tematu. Nie ma. Nawet jak jestem w Warszawie, Adam dzwoni i opowiada mi, co się z nim dzieje. KAŻDEGO dnia na nowo odnajduje swój organizm. W życiu nie myślał, że ma na ciele takie punkty, które mogą tak boleć. Takie odkrycia są dla niego bardzo interesujące i dzieli się nimi ze mną. Przyjął wobec siebie postawę badacza.
JAKIM TONEM OPOWIADA O TYCH WSZYSTKICH DOLEGLIWOŚCIACH?
Co za pytanie? Obolałym, zmęczonym, bez życia, zdesperowanym, czasami sfrustrowanym i mającym wszystkiego dosyć, prawie dogorywającym.
A TY CO MU ODPOWIADASZ?
Mówię: Adaś, co to jest w skali całego życia, które przed nami? Jest choroba, musisz ją przetrwać. Musisz się nastawić, że będzie źle przez następne miesiące, ale wyjdziesz z tego zwycięsko i będziesz miał satysfakcję. I on naprawdę traktuje to jak wyzwanie, jak rzecz, którą trzeba w życiu przejść. Dlatego kiedy Adam opowiada mi, co go boli, mówię: tak, rozumiem, ale musisz iść do przodu, musisz nauczyć się z tym żyć. Wiem, co mówię, bo co dzień borykam się z potwornym bólem kręgosłupa, którego nie da się wyleczyć. Mimo to jestem pogodna, choć każdy się dziwi, prawda jest taka, że gdy cierpienie ustępuje, życie wydaje się cudowne, nawet bez kasy, przyjaciół czy wielkich ambicji. Wystarczy, że możesz oddychać bez przeszkód, chodzić nie skręcając się z bólu. Dlatego czuję radość, o której paradoksalnie zapomina większość zdrowych…
CO CZUJESZ PATRZĄC NA NIEGO? CHOREGO, SŁABEGO, W SZPITALNEJ PIŻAMIE?
Adam nie leży w szpitalnej piżamie, tylko w swoich koszulkach z szatanami. Jest łysy, ale wymyśliliśmy własny patent na łysienie. Kiedy już była diagnoza, powiedziałam: Adaś, chodź, zrobię ci irokeza. Co się będziesz zastanawiał, kiedy ci wypadną, lepiej od razu walniemy na krótko pióra i będzie super. A on, że to dobry pomysł. Kupiłam maszynkę i zrobiłam mu zajebistą fryzurę. Ale powiem ci tak: wygląd nie zmienia tego, jak postrzegasz człowieka. Jeśli ktoś jest silny, jeśli ma postawę budzącą szacunek, to nawet gdyby mu wyrosła brodawa na pól twarzy, to nic nie zmienia. Nadal patrzysz na niego i go podziwiasz. Nadal czujesz do niego szacunek. Gdybym ja teraz zachorowała i zmieniła drastycznie wygląd, czy przestałabym być urocza I WYJĄTKOWA? Nie! Choroba nie zmienia AURY, KTÓRA OD CIEBIE BIJE.
JA BARDZIEJ CHCIAŁAM SIĘ DOWIEDZIEĆ, CZY PATRZĄC NA NIEGO…
Nie, nie wzbudza we mnie litości. Jest mi przykro, że cierpi, ale nie wzbudza we mnie litości. Bo on sam się nad sobą nie użala.
BOISZ SIĘ, CO Z NIM DALEJ BĘDZIE?
Nie! Ja od dzieciństwa odganiam wszystkie złe myśli. Nie pozwalam sobie ani przez chwilę, żeby taka myśl zagnieździła się w mojej głowie, bo wtedy mogłaby się zmaterializować. Czego ja mam się bać? Mam się kiwać na BOKI w kojcu i jęczeć: co będzie? Nie! Ja myślę pozytywnie. Wiem, że Adam wyjdzie ze szpitala w nowym roku. Wiem, że na Walentynki będziemy razem, a na moje urodziny pójdziemy sobie do klubu, w którym nie będzie papierosów. I już.
WIESZ, ŻE TAKA POSTAWA JEST MOCNO NAIWNA?
Mam to w dupie. Póki co, ta moja naiwna postawa przynosi najlepsze wyniki dla Adama.
JAK TERAZ BĘDZIE WYGLĄDAŁO DALSZE LECZENIE?
Będzie przeszczep, tylko najpierw musi być całkowita remisja choroby. Musi być absolutne zero komórek rakowych i dopiero wtedy można robić przeszczep szpiku kostnego. A potem? Zaczyna się rollercoaster, jazda bez trzymanki. Po przeszczepie zwykły gil z nosa może cię zabić. Więc przez pierwsze miesiące musi być totalna izolacja, nawet ja nie będę mogła do niego podchodzić.
I TERAZ NERWOWO ODLICZACIE DNI DO CZASU AŻ ZNAJDZIE SIĘ DAWCA?
Nie, bo zaczęliśmy go szukać bardzo szybko, już trzy dni po diagnozie. Lekarze patrzyli na mnie wtedy ze zdziwieniem, bo gdzie tu jeszcze do przeszczepu, a tu proszę, dwa miesiące już minęły. A teraz czekamy spokojnie na dawcę. Lekarze codziennie przeszukują wszystkie dostępne rejestry dawców, ale to jest naprawdę bardzo ciężka praca. Trzeba znaleźć bliźniaka genetycznego z informacją genetyczną dokładnie taką samą jak twoja. A prawdopodobieństwo wynosi od 1 do 20 tysięcy aż do 1 do kilku milionów.
CZY PRZESZCZEP JEST MOŻLIWY TYLKO WTEDY, GDY MIĘDZY DAWCĄ A BIORĄ JEST STUPROCENTOWA ZGODNOŚĆ?
Czasami wystarczy zgodność 8 do 10 albo 9 do 10, ale wtedy pacjent musi do końca życia brać tabletki, które nie dopuszczają do reakcji odrzuceniowej, a efekt uboczny to bardzo osłabiona odporność – wiecznie zawalone zatoki, ciągle coś go boli, ciągle choruje, więc lepiej żeby była zgodność 10 na 10. Czekamy, na pewno się znajdzie.
SKĄD MASZ TAKĄ NIEZACHWIANĄ PEWNOŚĆ?
A skąd miałam pewność, że zrobię rewolucję polskim show biznesie? To się po prostu wie. Przykro mi, ale nawet w takiej chwili nie umiem być fałszywie skromna.
CZY PŁAKAŁAŚ W CZASIE TYCH DWÓCH MIESIĘCY, JAKIE MINĘŁY OD DIAGNOZY?
Oj tak. Na samym początku bardzo często, ale on tego nie widział, bo to by mu wcale nie pomogło. A mnie po prostu nagle dusiło w klatce i musiałam płakać. Patrzyłam na niego, jak miał dwa litry wody w płucach, wychodziła z tych płuc wielka rura, oddychał z trudnością, dusił się właściwie. I wtedy wychodziłam z pokoju i sobie płakałam. Zresztą na początku płakaliśmy razem parę razy. Ale nie tak, że gil do pasa i się zanosisz szlochem, tylko raczej symbolicznie. Jesteśmy razem półtora roku i wiesz, ostatnio przypadała rocznica, czy półtorarocznica naszego związku. Zupełnie o tym zapomniałam. Pojechałam do Adama do szpitala, usnęłam na pół godziny, otwieram oczy, a on stoi nade mną z tymi wszystkimi kroplówkami, do których jest poprzypinany i trzyma w ręku tort. Z jedną całą świeczką i połową drugiej. Wtedy się popłakałam.
A ZARZUCIŁ CI JUŻ KTOŚ, ŻE WYKORZYSTUJESZ CHOROBĘ NERGALA DO AKCJI AUTOPROMOCYJNEJ?
Nie. Doda jako marka nie potrzebuje już zasadnej promocji. To inni promują się przy niej. Jakim bydlakiem trzeba być, żeby wchodzić w tak delikatny temat, w którym stawką jest życie? Oddałabym cały ten tytuł matki Teresy, byle ADAŚ tylko wyzdrowiał… MILCZĄC SZPIKU NIE ZNAJDĘ. Oczywiście mogłabym zrobić tak jak NIEKTÓRE ZNANE OSOBY, które przeszły ciężką chorobę i uważają temat za zamknięty, ale nie chcę. Uważam, że to jest chujowe, CHOĆ MUSZĘ TO SZANOWAĆ. Osoby publiczne, aktorzy, piosenkarze czy inni, istnieją dzięki ludziom, którzy ich chcą oglądać, przychodzą na ich sztuki czy koncerty. To my, widzowi i fani jesteśmy częścią ich sukcesu. Jeśli tym sławnym przydarza się choroba, KTÓREJ NAGLOŚNIENIE MOŻE POMOC INNYM to powinni TO UCZYNIC.EGOISTYCZNA POSTAWA POD HASŁEM „TO JEST POZA MNĄ” JEST MAŁO SZLACHETNA. NATURALNIE NIE MAM NA MYŚLI ZWIERZANIA SIĘ Z KAŻDEJ PRZECHODZONEJ GRYPY W TABLOIDZIE. OSOBA PUBLICZNA Z RACJI SWEGO WYKONYWANEGO ZAWODU, MOŻE WYWOŁAĆ REWOLUCJĘ W MYŚLENIU LUDZI, KTÓRA PRZYCZYNI SIĘ DO WIELKJICH, POZYTYWNYCH ZMIAN. JEŻELI JEGO NIESZCZĘŚCIE MOŻE PRZYSŁUŻYĆ SIĘ INNYM LUDZIOM, TO WHY NOT?
CZY PO CHOROBIE NERGALA, DODA SKANDALISTKA I PROWOKATORKA SIĘ ZMIENI? SPOWAŻNIEJE?
Ależ skąd! Mało tego, wszystkim, swoim fanom będę mówić: DBAJCIE O ZDROWIE, ALE TEŻ bawcie się, korzystajcie z życia, ubierajcie się jak chcecie, bo jutro jedynym waszym strojem może być szpitalna piżama albo garnitur do trumny. Nikt za nas nie umrze, więc dlaczego ktokolwiek ma nam mówić, jak żyć?